sobota, 24 września 2016

2. Na parkingu.

    Leniwie otworzyłam oko. Moja głowa właśnie wesoło uderzała o szybę samochodu. Odsunęłam się od niej i tępym spojrzeniem popatrzyłam przed siebie. Jechaliśmy przez jakieś dołki.
- Gdzie jesteśmy?
- Dojeżdżamy.
Wyjechaliśmy na wybetonowaną drogę. 5 minut później wysiadłam z samochodu i zobaczyłam wielki zielony autobus i mnóstwo osób wokół. Założyłam plecak i razem z Gabrielem wtopiliśmy się w tłum. Stanęliśmy niedaleko instruktora i zebranych wokół niego kilku dziewczyn.
- Druuuuuhuuu.. Jedźmy już! - Zawodziła jedna z nich.
- Jeszcze 10 minut i sprawdzamy listę obecności.
Przestałam ich słuchać i rozejrzałam się po twarzach najbliżej zebranych ludzi. Większość stała w grupkach albo z rodzicami. Moją uwagę przyciągnął chłopak stojący obok autobusu. Miał duże, czerwone słuchawki i plecak przerzucony na jedno ramię. Miał ciemno-blond włosy i był.. no cóż. Przystojny. Ubrany był w jeansy i czarną koszulkę, a niedbale włożone ręce w kieszenie dodawały mu.. Tego czegoś. Kiedy zorientowałam się, że patrzę na niego dłuższą chwilę szybko odwróciłąm wzrok, modląc się w duchu, że tego nie widział.
- Podejdźcie tu wszyscy! Kiedy wyczytam czyjeś nazwisko, ta osoba wchodzi do autobusu.
Mój wzrok znowu powędrował w stronę chłopaka w słuchawkach.. Może przy odrobinie szczęścia uda mi się usłyszeć jego imię..
- Caro.. Wyczytali cię - Gabe wbił mi łokieć w żebra.
- Pojednało cię? Co ty robisz?
- Caroline Wesley! Jest?
- Jestem! Chwilka!
Czułam na sobie wzrok tych wszystkich ludzi. Mama przytuliła mnie szybko, tata potargał mi włosy i ruszyłam do autobusu. Kątem oka widziałam wzrok chłopaka na sobie i momentalnie zrobiło mi się gorąco. Weszłam do autobusu. Za sobą usłyszałam, że wyczytali Gabriela, więc poczekałam na niego.
- Idź pierwszy.
- Czemu ja?
- Bo jesteś facetem. No idź.
Popchnęłam go przed siebie. Gabriel szybko podreptał przed siebie. Ja natomiast rozglądnęłam się po autokarze. Dzieciaki, tak na oko 12 lat usadowiły się na przodzie, a kilka starszaków na tylnych siedzeniach.
W tym także Gabe. Usiadł na samiutkim tyle, ale nie przewidział faktu, iż obok nas usiądą inne osoby, co mu delikatnie uświadomiłam.
- Nie miałeś gdzie zaplecza posadzić?
- Było wolne to usiadłem - wzruszył ramionami.
Wyobraźcie sobie dźwięk, który towarzyszy otwartej dłoni, która wesoło ląduje na moim czole.
- Dobra, ale ja siadam od okna.
- Wal się. Pierwszy tu usiadłem.
- Starszym się ustępuje.
- Jesteś starsza tylko o pół roku.
- Ale jednak. No proszę.. Kupię ci żelki.
Gabe westchnął i przewrócił oczami, ale w końcu się posunął. Usadowiłam się wygodnie.
Do autobusu po kolei weszło trzech chłopaków. Jeden z nich był.. no cóż. Sporych rozmiarów. Usiadł obok Gabriela, a pozostała dwójka obok Dużego.
I tak powoli miejsca w autobusie zostały zapełnione. Popatrzyłam przez szybę na parking, gdzie stali moi rodzice i machali nam. Odmachałam i westchnęłam. Ciężko mi będzie rozstać się na dłużej, Przynajmniej sobie ode mnie odpoczną. Sama ze sobą ledwie wytrzymuję. Zwłaszcza po takich porankach jak dziś. Popatrzyłam na rękę i przeszedł mnie dreszcz. Albo zwariowałam albo ten... "tatuaż" miał więcej detali niż wcześniej. Rano był to prowizoryczny rysunek słońca otoczonego księżycem. Teraz w środku nich były jakieś kreski, kropki i fale.. Zresztą wokół nich również.
Zwariowałam. Jestem pewna, że mam halucynacje.. Wiedziałam, żeby nie jeść tego kebaba od jakiegoś dziwnego faceta. Chciałam, to mam.
Kierowca odpalił silnik, opiekunowie wsiedli, podliczyli nas i powoli odjechaliśmy z parkingu. Włożyłam ręce w kieszeń, żeby nie patrzeć na dziwny znaczek i tak siedziałam rozmyślając nad sensem tego co się stało.
I to nie ma najmniejszego sensu.