sobota, 3 grudnia 2016

3. Horcus.

   Poczułam na twarzy lekki powiew wiatru. Otworzyłam oczy i dotarło do mnie, że leżę na trawię.. w środku lasu.
- No nie.. znowu? - jęknęłam.
Podniosłam się i rozglądnęłam. To nie było to samo miejsce co poprzednio. Byłam na polanie, wokół były tylko jakieś krzaki i drzewa. Ruszyłam w stronę lasu. W końcu będę musiała znaleźć wyjście. Gdy już miałam przedzierać się przez krzaki, kątem oka zobaczyłam, że pomiędzy drzewami coś świeci. Czułam niepokój, ale mimo to ruszyłam w tamtą stronę. Blask był teraz wyraźny. Na niewielkim kamieniu leżał stworek przypominający kota stworzonego ze światła. Miał długie łapy zakończone pazurami. Z pyska wystawały dwa kły. Jego ogon był puszysty, a samo stworzonko było złote. Powoli otworzył blado-niebieskie oczy i zlustrował mnie uważnie.
- Długo musiałem na ciebie czekać.
To mówiło. Przetarłam oczy ze zdumienia.
Podniósł się i zeskoczył z kamienia. Dumnym krokiem podszedł do mnie i dotarło do mnie, że ma potężne skrzydła. Sam był bardzo wysoki, bo sięgał mi aż do pasa. Okrążył mnie i uważnie mi się przyglądnął.
- Jesteś młodsza niż byśmy tego chcieli..
- Czyli kto.. I kim ty w ogóle jesteś?
- Jestem Horcus. Od dziś będę twoim towarzyszem. Nauczę cię jak korzystać ze Światła.
Stałam tak sobie i patrzyłam na niego wzrokiem, który był delikatnie mówiąc tępy.
- To najbardziej popaprany sen jaki miałam.
- To nie jest sen Caroline. To dzieje się naprawdę. Co prawda twoje ciało śpi, dzięki czemu mogłem wkraść się do twojego umysłu. Niedługo spotkamy się na żywo. Królowa Selemia wybrała ciebie na strażniczkę naszego Drzewa Życia, które zresztą miałaś okazje zobaczyć.
Zaśmiałam się histerycznie i usiadłam.
- Czyli ten tatuaż to nie halucynacje? - pokazałam mu prawą dłoń.
- Nie. Co roku królowa wybiera jedno dziecko z tego obozu jeśli dostrzeże w nim Światło. To materia, która żyje w tobie. Z czasem wykształci się w konkretną moc. Każda jest inna.
- Czyli nie wiecie co potrafię?
- Dowiem się tego. Myślę, że tyle informacji narazie ci wystarczy. Niedługo się spotkamy.
- Horcus czekaj! Co to był za kamień i dlaczego wypalił mi to na ręce?
- Wygląda na to, że wybrał cię szmaragd. Jest to o tyle dziwne, że na Drzewie Życia są może takie trzy i żaden nigdy do nikogo nie należał. Otrzymałaś znak Słońca i Księżyca. Bardzo rzadki. Otrzymają go nieliczni. Królowa pokłada w tobie wielkie nadzieje.
- To jest śmieszne. To się nawet nie dzieje. Znowu mam głupi sen. I właśnie mam zamiar się obudzić.
Horcus uśmiechnął się, odwrócił i rozłożył skrzydła.
- Do zobaczenia Caroline.
Odleciał.

- Wes! Jedzenie!
Uchyliłam jedno oko. Nie było śladu po skrzydlatym kocie. Nie było lasu ani polany. Odetchnęłam i popatrzyłam na zwisającego nade mną Gabe'a.
- Czego chcesz..
- Postój mamy. A ty wisisz mi żelki.
- Kiedyś zostanę seryjnym mordercą. Uważaj, bo jesteś pierwszy na liście.
- Powodzenia.
Kretyn.
Westchnęłam i leniwie się podniosłam. Wyszłam z autobusu, a za mną wesoło dreptał Gabriel. Czułam się jak matka z dzieckiem. Ledwo wepchałam się do środka, taki był tłok. Nie miałam zamiaru przepychać się przez to całe bydło, więc jak przystało na matkę z dzieckiem dałam Gabrielowi pieniążka i kazałam mu iść kupić sobie coś dobrego. Kiedy zadowolony poczłapał do półki z żelkami, odwróciłam się na pięcie z zamiarem natychmiastowej ewakuacji. Już byłam przy drzwiach, gdy potrącił mnie jakiś chłopak. Leżąc na ziemi podniosłam wzrok. Nade mną stał spanikowany blondyn o niebieskich oczach.
- Bardzo cię przepraszam.. Nie zauważyłem jak przechodziłaś..
- Okej nic się nie stało. Żyję - uśmiechnęłam się.
Podał mi rękę i pomógł wstać.Gdy dotknął mojego znaku na ręce poczułam ból jakbym ścisnęła rozgrzane żelazo. Skrzywiłam się, ale pozwoliłam żeby pomógł mi wstać. On nawet nie zauważył, że coś jest nie tak.
- Jestem Christian.
- Caroline.
- Też jedziesz na obóz? Chyba jestem w innym autobusie niż ty..
- Tak. Moi rodzice stwierdzili, że to idealny sposób spędzenia czasu.
- Twoi też? - zaśmiał się - Chodzi im chyba o komórki, Że niby za dużo się w nie gapimy? Pff..
- Wes nie obrazisz się, że kupiłem jeszcze ciasteczka?
Pierwszy raz w życiu dziękowałam w myślach Gabrielowi za idealne wyczucie czasu. Nie miałam ochoty rozmawiać z tym gościem.
- Nie Gabe. Dobrze, że je wziąłeś. Chodź już do autobusu to sobie je zjemy - lekko popchnęłam go do wyjścia- Pa Christian.
Uśmiechnęłam się jeszcze raz i wyszłam z Gabe'em, który gapił się na mnie jak na ufoludka.
- Caro, co to było?
- Po prostu nie miałam ochoty z nim gadać. I mam wielką ochotę na te ciastka. No właź.
Gabriel wszedł do autobusu, a ja odwróciłam się, sama nie wiem dlaczego. To co tam zobaczyłam wmurowało mnie w ziemię. Christian kłócił się z chłopakiem w czerwonych słuchawkach. Zaczęli się szarpać, ale w końcu Christian odepchnął go i  odszedł do swojego autobusu. Chłopak w słuchawkach rozglądnął się jakby czegoś szukał i jego wzrok spotkał się z moim. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Zlustrował mnie wzrokiem i wszedł do sklepu. Stałam tam jeszcze chwilę ledwo oddychając, aż w końcu zdołałam wrócić do autobusu.
- Gdzie byłaś? - zapytał Gabe z ustami pełnymi ciastek.
- Zapomniałam czegoś zabrać. Nieważne zresztą.. Zeżarłeś wszystkie ciastka?
Wzruszył ramionami.
- Mogłaś się pospieszyć.
Nie miałam siły się z nim kłócić więc usiadłam i oparłam głowę o szybę. Była tak cudownie chłodna. Tego było mi trzeba. Mój mózg dosłownie parował. Najpierw Horcus, potem Christian i ten chłopak.. O co mogło chodzić? Dlaczego mój tatuaż mnie parzył, gdy Christian mnie dotknął? Odruchowo popatrzyłam na rękę.. i zamarłam.
Rysunek na mojej dłoni świecił. Tak dokładnie świeciło tylko słońce. Księżyc był wciąż czarny. Krzyknęłam. Kilka osób z najbliższego otoczenia odwróciło się i popatrzyło jak na upośledzoną. Schowałam dłoń do kieszeni. Gabe najwyraźniej nic nie widział, bo popukał się w czoło i zajął się swoim telefonem.
Zwariuję jeśli przez całe dwa tygodnie mam mieć takie akcje. Wygląda na to, że to co mówił Horcus jest prawdą. Powoli zaczęło to do mnie docierać i nie nastrajało mnie to pozytywnie, Wręcz przeciwnie- zaczęłam panikować. Nie rozumiałam co się stało, że to coś zaczęło świecić na złoto. Horcus musiał mi to wytłumaczyć jak najszybciej.
Przez całą dalszą drogę serce waliło mi jak szalone. Wmawiałam sobie, że to przez ogromną ilość cukru, bo przez tą godzinę podróży zdążyliśmy zjeść z Gabrielem trzy wielkie paczki żelek.
Tak więc oto w stresie i stanie totalnego wykończenia psychicznego dotarłam na miejsce. Drzwi autobusu otwarły się, my zabraliśmy swoje rzeczy i wysiedliśmy.
- Witamy w ośrodku Forest Trap!!
Znalazłam się w pułapce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz